Moje pierwsze opowiadanie o Frerardzie, bądźcie więc wyrozumiali :3
Zasady są takie:
1. Występują pary męsko-męskie, więc jeśli cię to odrzuca- nie czytaj.
2. Postaraj się nie zwracać uwagi na błędy- z góry za nie przepraszam.
3. Rozdziały wstawiam nieregularnie. Nie mam weny- nie napiszę
Miłego czytania :)

wtorek, 24 stycznia 2012

Rozdział 3

Nie chciało mi się sprawdzać, czy wszystko jest dobrze. Mam nadzieję że się spodoba... Enjoy :>
________________________________

Gerard już się do mnie nie odzywał. Kiedy coś działo mu się w szkole, nie reagowałem. Z resztą on sam nie byłby zainteresowany moją pomocą. Przez cały tydzień zadręczłem się tym, co mu powiedziałem. Byłem podłym egiostą, ale coś w środku mnie mówiło, że wcale taki nie jestem. Chciałem przeprosić bruneta. Nawet wynagrodzić mu jakoś to wszystko… Ale nie mogłem.
Była sobota. Wstałem z łóżka przeciągając się, po czym leniwym krokiem udałem się do łazienki. Akutrat kiedy stałem pod prysznicem, do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Wiedziałem, ze to Max. Złapałem jakiś ręcznik i przewiązałem go sobie pospiesznie na biodrach, po czym wyleciałem z łazienki i otworzyłem frontowe drzwi.  Chłopak który w nich stał spojrzał na mnie z pożądaniem w oczach i natychmiast wpił się w moje wargi, po czym przyciskając do ściany, całował po szyi i schodził niżej całując każdy centymetr kwadratowy mojego nagiego torsu. Dalem mu delikatny znak, żebyśmy przenieśli się do sypialni. Nie wiem ile czsu minęło. Było mi tak dobrze z Maxem kiedy on nagle odkleił się ode mnie i ułozył się obok na poduszce.  Spojrzeliśmy po sobie z uznaniem.
- Wiesz że krążą plotki, ze ten debil ma na ciebie ochotę?- Wiedziałem że chodzi o Gerarda. On też był gejem?
- No to masz konkurencję- zironizowałem i wpiłem się w jego wargi.
Po pewnym czasie, wstaliśmy z łóżka i w samych bokserkach powędrowaliśmy do kuchni po cos do picia. Byliśmy prawie pewni ze w domu nikogo nie ma.  No więc do połowy goli weszliśmy przytuleni do pomieszczenia, w którym… siedzieli moi rodzice.
- Dzień dobry- Max przywitał ich z firmowym uśmiechem na ustach
- Dzień dobry- odburknął mój ojciec patrząc się na nas z obrzydzeniem. Nie lubił gejów. Zawsze mówił, że nie mógłby nawet sobie wyobrazić, ze śpi z jakimś facetem i chyba nie bardzo podobało mu się to co robiliśmy. Mama tak samo nie tryskała entuzjazmem. Wiedziałem że jak tylko Max opuści ten dom będę miał ostro przejebane.
Po niedługim czasie, odprowadziłem mojego chłopaka do drzwi i pocałowałem na pożegnanie, po czym próbowałem przemknąć niezauważony do swojego pokoju.
- FRANK ANTHONY IERO! Natychmiast do mnie!- Wrzask mojego ojca przeszył moja głowę i mimowolnie udałem się do salonu. Stanąłem w drzwiach, patrząc na moje bose stopy. Nadal jedynym ubraniem które miałem na sobie były bokserki z logo Batmana.- Jak ty w ogóle śmiesz?! Pracuję na ciebie, robię wszystko, zebyś miał to co chcesz a ty w tak podły sposób przynosisz mi wstyd swoim zachowaniem! Jak możesz mnie tak nie szanować?!
- Tak samo jak ty mnie. Poza tym nie zrobiłem nic złego- odpowiedziałem jakby to było oczywiste- i było.
- Frank, na miłość boską masz dopiero 17 lat!- matka wydarła się rozpaczliwie wprost w moją twarz.
- I co to zmienia? Będę robił co chcę. Palił, pił i pieprzył się z moim chłopakiem, kiedy tylko chcę. Bez względu na to co o tym sądzicie. Nie podoba się? Mogę was opuścić. Mam u kogo przenocować. Max, Josh, Charlotte, Alison, Tom…- zacząłem wymieniać po kolei imiona moich znajomych. Mówiłem to tak spokojnie… A ojca właśnie ten obojętny ton denerwował najbardziej. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do swojego pokoju. Złapałem kilka ciuchów, przy okazji wyrzucając na podłogę całą zawartość mojej szafy. Wrzuciłem do plecaka wszystko łącznie z moimi kosmetykami i ruszyłem do drzwi. Drogę zagrodziła mi matka, która złapała mnie za ramiona i uśmiechnęła się do mnie.
- Frankie… odłóż to- powiedziała z troską i wyjęła mi z rąk plecak- Ja wiem, ze nie jesteś taki za jakiego się uważasz. Nie umiałbyś tak po prostu nas zostawić. Nie jesteś podły. Nie umiesz ranić ludzi, zachowując zimną krew…- No tak. Miała rację. Nie umiałbym ich zostawić. Pewnie po jednej nocy wróciłbym do nich jako pokorny synek i błagał o wybaczenie.  Wiedziałem, ze cała moja oschłość i brak uczuć wobec innych jest totalnie na pokaz. Jednak musiałem taki być. Życie w liceum nie było czymś łatwym i przyjemnym, nawet będąc mną… I wtedy przypomniałem sobie o Gerardzie… O tym jak go potraktowałem. On miał jeszcze gorzej. Nikt się z nim nie liczył, a każdy używał go jako worka treningowego… robił to także Max… i ja. Wtedy uświadomiłem sobie, jak koszmarnie zmieniła mnie ta szkoła.  Podszedłem do stolika nocnego i sięgnąłem po telefon. ‘Przyjdź pod mój dom’ wystukałem na klawiaturze telefonu i wysłałem wiadomość do Maxa. Mama, widząc, że jednak mam uczucia wyszła z pokoju i zostawiła mnie samemu sobie. Po kilkunastu minutach wyszedłem przed dom i usiadłem na schodku. Jak zwykle zapaliłem papierosa i czekałem jak zjawi się tu mój chłopak.
- Hej-uśmiechnął się do mnie i chciał mnie pocałować, jednak ja osunąłem się od niego i spojrzałem przed siebie martwym wzrokiem.
- Max… Mam dość. Ja… wiesz, że dobrze mi z tobą… w łóżku- dodałem nadal nie odwracając głowy w jego stronę- ale… ja już tak nie mogę. Nie kocham cię. Nie chcę z tobą być. To mnie męczy. To jak musze udawać przed tobą kogoś kim nie jestem- dopiero teraz spojrzałem mu w oczy. Widziałem że miał w nich łzy.
- Wolisz jego?!- Poderwał się ze schodka i pobiegł przed siebie. Nie ruszyłem się nawet. Siedziałem obojętnie patrząc na ogród.
 ***
Chciało mi się spać. Byłem już prawie gotowy do spania, kiedy do pokoju weszła mama i oznajmiła, że mam gości. Kompletnie zdezorientowany wyszedłem z pokoju i pokierowałem się w stronę kuchni. Siedzieli w niej rodzice Maxa… Rodzice Maxa?! Jego matka płakała. Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym żalu, oburzenia, nienawiści...
- To przez ciebie on nie żyje- odezwała się wreszcie. Widziałem, że najchętniej rozerwałaby mnie. Nie dotarło do mnie jeszcze to co się stało.- On nie żyje rozumiesz?!- złapała mnie za ramiona i potrząsnęła mną z całej siły. Moja matka wyprowadziła ją z kuchni. Zostałem sam z jego ojcem.
- Jak.. Co… się…- nie mogłem wykrztusić z siebie ani słowa.
- Przedawkował coś…-mężczyzna spojrzał na mnie smutno- Na jego ręce… Miał twoje imię wydrapane nożem…- Nie mogłem w to uwierzyć. Miałem ochotę się zabić. Jak ja mogłem zrobić coś takiego?! Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Zakręciło mi się w głowie i po chwili uderzyłem z całej siły o podłogę.

3 komentarze: