_____________________________________
Od czasu pocałunku w szpitalu nie odezwałem się
do Gerarda ani słowem. Wtedy, kiedy go pocałowałem, po prostu czułem, ze mi to
potrzebne. W tym czasie nie miałem nikogo… Zwyczajnie musiałam zapomnieć o
całym świecie chociaż na chwilę. Kiedy wszyscy moi znajomi dowiedzieli się o
tym, ze wylądowałem w szpitalu i z jakiego powodu to się stało, przestali obwiniać
mnie o wszystkie zdarzenia. Przestali plotkować,
że zostawiłem Maxa dla Gerarda… A ja sam pogodziłem się z myślą, że już nigdy
nie zobaczę mojego chłopaka.
***
Jak w każdy normalny dzień wsiadłem do
samochodu i pojechałem do szkoły. Tam
dołączyłem do grupy znajomych, mając totalnie gdzieś co robi i gdzie jest Gerard.
Pomógł mi w trudnej chwili, ale teraz kompletnie nie obchodziło mnie co się z
nim dzieje. Po prostu nie mogłem uwierzyć w to, ze mogłem zakochać się w kimś
takim jak on. Bez względu na wszystko, nadal był nikim. Niestety gdybym
przyznał się do tego, co czuję, zostałbym wyklęty, a reputacja, na którą
przecież tak długo pracowałem, zostałaby zniszczona w ciągu jednej przerwy. Tak
więc, jedynym moim celem w tej szkole było znalezienie się na szczycie, a w
sumie już nie brakowało mi do tego zbyt wiele…
Szedłem korytarzem razem z Joshem, kiedy zobaczyliśmy
szkolną drużynę sportową, stojącą nad jakimś chłopakiem. Wokół nich zebrała się
już dość duża grupa uczniów, ale i tak wiedziałem kto to. Gerard… Znów męczyli
go za to jaki jest, choć nikt tak na prawdę nie miał o nim żadnego pojęcia. A przecież
gdyby wiedzieli, ze jest on aktualnie najważniejszym człowiekiem mojego życia,
zostawiliby go nareszcie w spokoju… W pewnym momencie wszyscy rozstąpili się i
odeszli na bezpieczną odległość, nadal obserwując co się dzieje. Brunet leżał
na podłodze, a ze skroni wypływała mu bardzo cienką stróżką krew. Chłopak podniósł
się z wielkim trudem i rozejrzał dookoła. Jego wzrok zatrzymał się na mnie. W
jego oczach wiedziałem smutek, gniew i poczucie zdrady. Wiedziałem, że źle
zrobiłem nie pomagając mu. Wystarczyło jedno słowo, żeby go zostawili jednak ja
postanowiłem stać i gapić się na jego męczarnie jak inni ludzie, ignorując to
jak bardzo go boli. A przecież kiedyś sam ciągle byłem w takiej sytuacji… Byłem
pewien, ze przez to wszystko chłopak mnie znienawidzi. Zobaczyłem jak chwiejnym krokiem ruszył w stronę
wyjścia… Nie mogłem patrzeć jak inni śmiali się za jego plecami.
- Kurwa, przecież to go bolało!- krzyknąłem jak
idiota do tłumu i podbiegłem do Gerarda.- Gerard!- zatrzymałem się i spojrzałem
mu prosto w oczy.
- Czego chcesz?- spytał ocierając krew z czoła.
- Przeprosić… Gerard… Kocham cię- powiedziałem
to tak cicho, ze zacząłem wątpić w to czy brunet usłyszał moje wyznanie- Kocham
cię, rozumiesz?!- wydarłem się. W końcu wszyscy i tak dowiedzieli by się o tym.
Po co miałem ukrywać cos co tak mnie męczyło? Miałem jednak wrażenie, ze nie
wziął tego na poważnie. Bez dłuższego zastanowienia przybliżyłem swoją twarz do
jego i wpiłem się w wargi chłopaka. Jęknął cicho z bólu, kiedy dotknąłem ręką
jego rany, ale po chwili odwzajemnił pocałunek, nie zwracając uwagi na kółko
ludzi które zebrało się wokół nas.
- Chodź.- złapałem go za rękę i pociągnąłem do
łazienki.
- Teraz będą mieli o czym gadać…- skwitował i
zawył z bólu, kiedy próbowałem wytrzeć krew z jego twarzy.
- Trudno. Jak chcą to niech mnie zabiją za to
ze pocałowałem się ze szkolną ofiarą. – uśmiechnąłem się delikatnie- Kocham
cię.- przysunąłem się do niego, żeby go pocałować.
- Słyszałem to już dziś trzeci raz- stwierdził
obojętnie i odsunął mnie delikatnym ruchem ręki.