Moje pierwsze opowiadanie o Frerardzie, bądźcie więc wyrozumiali :3
Zasady są takie:
1. Występują pary męsko-męskie, więc jeśli cię to odrzuca- nie czytaj.
2. Postaraj się nie zwracać uwagi na błędy- z góry za nie przepraszam.
3. Rozdziały wstawiam nieregularnie. Nie mam weny- nie napiszę
Miłego czytania :)

niedziela, 5 lutego 2012

Rozdział 9

Postanowiłam nadrobic zaległości. Em.. jak chcecie to czytajcie..
_______________________________________________

Zeszliśmy na dół w obawie, że coś się dzieję, jednak chyba żaden z nas nie sądził, że mój salon mógłby kiedyś tak wyglądać. Pełno butelek po wódce, brudne kanapy, pełno pijanych osób, całujących się po kontach, prowadzących ‘inteligentne’ rozmowy, lub też po prostu śpiących na podłodze, lub gdzie się dało. Nagle usłyszeliśmy dźwięk dzwonka d drzwi. Podeszliśmy do nich we dwoje. Sięgnąłem do klamki i moim oczom ukazało się dwóch facetów w policyjnych mundurach.
- Dzień dobry- odezwałem się przerażony. Sam byłem już nieźle pijany… wbrew wszystkiemu, słabą miałem głowę i nawet trochę wódki sprawiało, że średnio kontaktowałem co się dzieje na świecie.
- Kto jest właścicielem tego domu? Chcę rozmawiać z kimś dorosłym- stwierdził jeden z funkcjonariuszy, służbowym tonem.
- Yyyyy…. No tak jakby nie ma nikogo dorosłego w domu… Chyba- nie byłem do końca pewien, czy żaden z gości nie był przypadkiem pełnoletni. Połowy z nich nie znałem.
- To dom twoich rodziców?- odezwał się drugi policjant.
- Mhm- przytaknąłem cicho.
-Dobra, to koniec imprezy- krzyknął jeden z policjantów do pijanego tłumu w moim salonie- a ty pójdziesz z nami. Musimy zadzwonić po twoich rodziców- facet w mundurze pociągnął mnie w stronę radiowozu. Rzuciłem Gerardowi błagalne spojrzenie i wsiadłem do policyjnego samochodu.
- Gdzie są twoi rodzice?- po jakiś 30 minutach siedziałem przy biurku wgapiony w okno znajdujące się za chudym, kościstym facetem. Łypał na mnie swoimi wielkimi oczami i z wyczekiwaniem w nich spytał jeszcze raz- Chłopcze, gdzie są twoi rodzice? Albo chociaż powiedz mi jak się nazywasz!
Nadal milczałem. Mama od zawsze uczyła mnie, żebym nie rozmawiał z dorosłymi których nie znam. Teraz postanowiłem skorzystać z tej nauki i siedzieć cicho.
Policjant w końcu stracił cierpliwość, wstał, podszedł do mnie i złapał za ramiona.
- Nie wiem gdzie są rodzice. Nie powiedzieli kiedy wracają i gdzie jadą- odpowiedziałem tonem robota, a policjant czując mój oddech przepełniony alkoholowym zapachem, który najwyraźniej nie spodobał mu się, skrzywiony puścił mnie i znów usiadł za biurkiem
-A jak się nazywasz?- spróbował jeszcze raz.
- Frank.
- Nazwisko?
Znów zamilkłem.
 ***
No cóż po wielu próbach, ugiąłem się i powiedziałem jak się nazywam, policjanci natomiast znaleźli numer do moich rodziców, jednak, ponieważ byli oni daleko od domu, musiałem spędzić tę noc w areszcie. Jakby nie mogli odesłać mnie do domu.
Obudził mnie czyjś głos. Otworzyłem oczy i spojrzałem z niezadowoleniem na policjanta, który wczoraj męczył mnie  o nazwisko i takie tam.
- Chodź. Twoi rodzice już są.- No ta miałem ostro przejebane. Impreza pod ich nieobecność, jeszcze by przeszła, ale impreza z zakończeniem na komisariacie nie miała szans.
- FRANK?! Ile ty masz lat, co?! Jak można być tak głupim?! Masz szlabana na wszystko! Rozumiesz?- ojciec podszedł do mnie i potrząsną mną z całej siły.
- Zostaw mnie.- spojrzałem na niego i wyrwałem się z uścisku. Nie zwracając na nikogo uwagi ruszyłem do drzwi.
- Proszę zaczekać!- kościsty policjant podszedł do mnie i złapał mnie za ramię
- Spierdalaj- rzuciłem i wyszedłem z budynku. To dziwne, że tak prosto udało mi się stamtąd wydostać.. Bez zastanowienia skierowałem się w stronę domu Gerarda. Miałem nadzieję, że przyjmie mnie na jedną noc…
Kiedy tylko znalazłem jego dom, podbiegłem  do drzwi i nacisnąłem dzwonek.
-Dzień dobry- kobieta o blond włosach spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Dzień dobry… Jest Gerard?
-Ah.. Tak, tak. Wejdź. Frank, tak?- przytaknąłem i wszedłem do środka. Dom był mały i w środku cały ciemny. Ściany w kolorze brudnej czerwieni przytłaczały swoim mrokiem, w kącie pokoju świeciła się jedna mała lampka.- Tędy- kobieta wskazała na krótki wąski korytarz i uśmiechnęła się do mnie- do końca korytarza, przedostatnie drzwi po lewej.- ruszyłem we wskazaną stronę i po chwili pchnąłem białe porysowane i pozaklejane różnymi rzeczami drzwi. Na jednej z kartek widniały wielki litery, wyglądające jak napisane przez siedmiolatka ‘Mikey, jak tu  wejdziesz, pozbawię cię nóg’- zaśmiałem się krótko i wszedłem do pokoju nawet nie pukając.
- Mówiłem ci, że masz nie ruszać moich rzeczy!- Gerard stał przed chudym chłopakiem w okularach i ze złością w oczach patrzył na niego, mając ochotę go zabić.
- Nie ruszałem twoich rzeczy! Przyszedłem tylko po płytę, którą mi zabrałeś!
- Cześć…- spojrzałem na Gerarda z rozbawieniem.
- Ojej.. Cześć. Mikey, spadaj- wypchnął chłopka za drzwi i zamknął je z hukiem.- Debil- skwitował- I jak tam na komisaracie?
- Mają niewygodne łóżka… A tak a propos.. To widzisz… Moi rodzice się o wszystkim dowiedzieli i jakimś dziwnym cudem udało mi się uciec z komisariatu, jako żywy człowiek.. tyle że teraz… no jakby.. nie mogę wrócić do domu.
- Pewnie, że możesz u mnie po mieszkać- Uśmiechnął się- mama się ucieszy, że mam gościa- stwierdził i wyszedł z pokoju. Po parunastu minutach wrócił i zaczął szukać czegos w szafie. Rzucił mi ubranie i zaprowadził mnie do łazienki. Spędziliśmy cały dzień u niego, na słuchaniu muzyki i gadaniu o komiksach, filmach itp. Muszę przyznać, że był nieźle rozeznany w tych sprawach. Na koniec położyliśmy się razem do jednego łóżka i zasnęliśmy we własnych objęciach.
 ***
 Następnego dnia, stwierdziłem, że musze wrócić do domu. I tak w końcu dostanę szlaban, a przecież nie mogę wiecznie siedzieć w domu Gerarda. Podszedłem pod dom bojąc się, że jak tylko otworzę drzwi zostanę rozszarpany, przez wściekłego ojca.
- Frank?! Gdzie ty byłeś?- matka rzuciła się na mnie i zaczęła przytulać.
- U Gerarda- odpowiedziałem i ruszyłem do pokoju. Kiedy tylko tam wszedłem zobaczyłem mojego ojca siedzącego na łóżku i oglądającego moją gitarę.
- Zostaw- warknąłem i zabrałem mu mój ukochany instrument.
- Frank… Mam dosyć tego jak się wobec mnie zachowujesz. Nie masz do mnie za grosz szacunku.- spojrzał na mnie z wyższością.- Masz szlaban na wszystko. Idealnie wszystko. Telewizje, wychodzenie z domu… ah i gitarę też zabieram.
- Jak mam mieć do ciebie choć trochę szacunku, skoro ty taki dla mnie jesteś. A i tak nie będziesz wiedział czy stosuję się do kary czy nie. Pracujesz przez całe dni.
- Mam wolne, przez najbliżej dwa tygodnie. Potem będę pracować w domu.- skwitował i chwytając  moją gitarę opuścił pokój. 

1 komentarz:

  1. ,,- Mam wolne, przez najbliżej dwa tygodnie. Potem będę pracować w domu.- skwitował i chwytając moją gitarę opuścił pokój. '' sama mam gitara, elektrycznego,Czarny James się nazywa i jakby któryś z mojej rodziny zabrał go mi z pokoju w celach szlabanu, to bym go chyba zamordowała. Ale na szczęście, moi rodzice są kochani. Puki co.

    OdpowiedzUsuń